Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakochują się w starych autach, bo szukają wolności. Oto cuda motoryzacji [GALERIA]

Redakcja
Kinga Czernichowska, Polska Press
Jeszcze kilka dekad temu posiadanie malucha było oznaką luksusu. Dzisiaj maluch to „zabawka” dla prawdziwych pasjonatów. Podobnie ogórek czy wołga. To rodzaj tęsknoty za prawdziwą wolnością – taką, która polega na tym, żeby nacisnąć gaz, wyruszyć przed siebie i zachwycać się codziennością, którą napotykamy po drodze.

1969 rok. Trwa rewolucja obyczajowa, a hipisi stopniowo przenikają do głównego nurtu kultury amerykańskiej. Zaczyna się o nich mówić także w popkulturze, chociaż w dalszym ciągu uznawani są poniekąd za odmieńców. Tak jak w filmie „Easy Rider” w reżyserii Dennisa Hoppera, gdzie farmerzy bez skrupułów zabijają dwóch motocyklistów. „Easy Rider” (polskie tłumaczenie tytułu: „Swobodny jeździec” - przyp. red.) to sztandarowe dzieło ery hipisowskiej.

Dwóch nieogolonych gości na harleyach, w kolorowych ciuchach przemierza puste autostrady Ameryki, zatrzymując się czasami na posiłek lub wypalenie jointa. Ta ich nieco irracjonalna podróż, niewinna i prosta, z podziwem dla przyrody i odkrywaniem uroku rzeczy zwyczajnych – to była nowa, nieznana dotąd Ameryce, interpretacja wolności – pisze w książce „Hipisi w PRL-u” Kamil Sipowicz.

Dzisiaj - w czasach, gdy przytłaczają nas obowiązki zawodowe, gonitwa za pieniądzem, karierą, potrzeba zapewnienia bliskim godnych warunków życia - pasja do motoryzacji, zwłaszcza do starych, oldschoolowych samochodów staje się właśnie ucieczką w stronę wolności, a wolność to emocje.

Być jak bohater „Easy Rider”

- Zwykle zaczyna się od emocji. Ktoś widzi dokładnie taki model na ulicy jak na filmie. Zakup ogórka to była szybka decyzja. Wydałem trzy tysiące złotych, a żeby jeździł, to 10 tysięcy złotych. Zawsze chciałem takiego mieć. Kiedyś obejrzałem program w telewizji, w którym para objechała takim autem cały świat. I już nie mogłem przestać o tym myśleć – mówi Mariusz Sentkowski, właściciel Volkswagena T2, rocznik 1975.

Mariusz swojego ogórka kupił, przeglądając ogłoszenia na portalu OLX. Sprzedawca pochodził ze Strzelina.

- Tam też mieszkała moja dziewczyna. Do dziś w ogórka włożyłem z 20 tys. złotych, ale jestem pewien, że dziś w niego wsiadam i mogę nim jechać aż do Chin i nic się nie zepsuje.

W 2017 roku Mariusz z grupą znajomych objechał ogórkiem pół Europy, łącznie 6600 km. Na trasie znalazły się takie państwa, jak Ukraina, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Grecja, Macedonia, Kosowo, Albania, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Węgry i Czechy.

Teraz zastanawia się nad podróżą do Kazachstanu lub do Indii. Oczywiście ogórkiem. Oprócz ogórka Mariusz ma również forda mustanga. Rocznik 1965.

- Mustang to wpływ amerykańskich filmów, idei wolności itd. Sprzedałem jeden motocykl i kupiłem totalny złom z papierami, to kabriolet – opowiada Sentkowski. - Duży wpływ miał na mnie film „Easy rider”. Tęskniłem za przestrzenią, wyzwoleniem. Zamiłowanie do motoryzacji to wolność, wiatr we włosach, niezależność. W pokomunistycznej Polsce lat 90. tego mi najbardziej brakowało. Jak już odłożyłem pieniądze, to w 2000 roku sprowadzili mi taki samochód na zamówienie. W sumie wszystko trwało trzy lata.

Niektórzy się z tym rodzą

Są i tacy, którzy smykałkę do motoryzacji mają od urodzenia. Zaczyna się od rozkręcania samochodów-zabawek. Lata mijają, a zabawki tylko zmieniają swój rozmiar. Tak też było w przypadku Artura Dziarkowskiego.

- Gdy rodzice kupowali mi jakąś zabawkę, to była w stanie przetrwać najwyżej 15-20 minut. Ciekawiło mnie, co jest w środku, z czego jest zbudowana. Z pasją się urodziłem. Kiedy miałem około 15 lat, skłamałem i przytargałem do chaty swój pierwszy jednoślad - motorynkę, którą chwilę potem przerobiłem w wiejskim stylu na choppera. Musiałem ściemniać, że dostałem ją za darmo. Mama nie chciała słyszeć o żadnym motocyklu, przecież „mogłem się zabić” - mówi Dziarkowski. - Ale wraz z tym szły jeszcze inne wydatki, na całą masę części.

U niego fascynacja starymi samochodami narodziła się niedawno. Wcześniej dominowały motocykle, w szczególności harleye. Ale też takie w starym, klasycznym stylu, bez udziwnień czy świecidełek. W środowisku Artur był znany jako właściciel Konia Rafaua, bo tak nazwał swojego harleya.

- Czemu stare amerykańskie auta? Bo mają swój klimat, duszę, historię – opowiada Dziarkowski. - teraz rozważam zakup pick-up’a, bo jest praktyczniejszy. Mógłbym bez problemu przemieścić się z punktu A do punktu B i jeszcze coś nim przewieźć. -Nie potrzebuję demona prędkości i autobusu do wożenia przypadkowych osób. Motocykle trochę mi się już znudziły, bo na każdym kroku 50- czy 60-letnia młodzież na motocyklach. Kiedyś, żeby być motocyklistą, to trzeba było sobie ten motocykl stworzyć w bólach. Nie było internetu, prasy, wyspecjalizowanych zakładów zajmujących się produkcją replik części. A dzisiaj wszystko jest podane na tacy. Dlatego zacząłem się interesować amerykańską motoryzacją. W Europie nie budowano takich pięknych aut, jak w Stanach na przestrzeni lat od 1940 do 1970.

Fani klasycznych samochodów mają nie tylko wspólną pasję, ale i podobne wartości. Wolność, niezależność, zachwyt codziennością, chęć stworzenia ze swojego życia prawdziwego kina drogi. Dlatego dzisiaj, by spotkać podobnych ludzi, spotykają się na zlotach czy imprezach motoryzacyjnych. Ale tu też bywa różnie, bo niektóre z nich zyskały charakter piknikowy. Przychodzą na nie całe rodziny, ale nie po to, by wymienić się poglądami, tylko po to, żeby pooglądać stare auta czy przypomnieć sobie czasy PRL-u. Pasjonaci wybierają imprezy i zloty, na których nie ma tzw. „przypadkowych osób”. Kilka takich imprez odbywa się u naszych zachodnich sąsiadów. Dlatego fani motoryzacji wsiadają za kółko i pokonują setki kilometrów po to, by porozmawiać o starych samochodach w Finowfurcie czy Finsterwalde. To dlatego, że o tych imprezach się nie mówi, organizatorzy ich nie promują, bo nie muszą. Nie znajdziecie o nich informacji na Facebooku. Ale to właśnie tam można zobaczyć hot rody, których nie prezentuje żadne muzeum motoryzacji.

Prawdziwi fani motoryzacji tworzą dzisiaj zamknięty krąg. Świat, do którego wstęp mają tylko ci z pasją – ci, którzy rozumieją, że auta to nie zwykłe wycieczki. To wiatr we włosach, niezależność i tęsknota za hipisowską wolnością.

Zapraszamy do lektury marcowego wydania magazynu MM Trendy - polub nas na Facebooku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto