Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabiła partnera na oczach dzieci. Sąd ją uniewinnił, ale tylko na chwilę. Proces rusza od nowa

MM
Sprawa głośnego zabójstwa z Witoszowa Górnego wraca na wokandę. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił bowiem w całości wyrok sądu w Świdnicy, nie zgadzając się tym samym by 24-latkę, która zabiła swojego partnera uniewinnić od tego zarzutu.

Małgorzata S. zabiła swojego partnera na oczach dwójki malutkich dzieci. Zadała mu jeden cios nożem, ale prosto w serce. Została oskarżona o zabójstwo, ale do aresztu trafiła tylko na kilka tygodni. Już w trakcie śledztwa na światło dzienne wyszły bowiem liczne skrywane przez kobietę dramaty. Okazało się, że od lat była ofiara przemocy domowej, tej psychicznej, fizycznej i seksualnej. W efekcie Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał w ubiegłym roku, że oskarżona o zabójstwo konkubenta Małgorzata S. działała w granicach obrony koniecznej i uniewinnił ją od zarzucanych jej przez prokuraturę czynów. Za okoliczność łagodzącą uznano m.in. fakt, że kobieta od razu wezwała pogotowie i próbowała ratować rannego mężczyznę.
Z decyzją tą nie zgodził się Sąd Apelacyjny i wyrok uchylił w całości. Oznacza to, że proces rusza od nowa.
Od uniewinniającego kobietę wyroku odwołała się prokuratura oraz rodzina zamordowanego mężczyzny. Sąd Apelacyjny podzielił ich wątpliwości i nakazał by proces ruszył od nowa.
Ta sprawa od początku budziła emocje, głównie dlatego, że nie jest jednoznaczna.
Małgorzata S. wychowała się w rodzinie alkoholików i choć marzyła o innym, lepszym życiu, z alkoholikiem się związała. Jan S. był od niej starszy o siedem lat i początkowo jak zeznali sąsiedzi z Witoszowa pod Świdnicą, pił rzadko. Kiedy na świat przyszło ich pierwsze dziecko mężczyzna już prawie nie trzeźwiał. Pił w domu razem z rodzicami dziewczyny, u których mieszkali. Rok później 24-latka urodziła drugie dziecko i zaraz potem się poddała. Coraz częściej zaglądała do kieliszka. Awantury w domu były na porządku dziennym. Często widywano ją posiniaczoną, ale na pytanie co się stało zawsze miała jakąś wymyśloną odpowiedź, a to że spadła ze schodów, a to że się potknęła.
- A przecież wszyscy wiedzieli, że on ją tłukł jak worek kartofli – zeznał podczas procesu jeden ze świadków.
Kilka razy podczas awantur Małgorzata S. wezwała na pomoc policję. Miała założoną niebieską kartę, a rodzinę odwiedzał kurator.
W kwietniu ubiegłego roku w domu doszło do kolejnej awantury. Pijany Jan S. obrażał wulgarnie swoją partnerkę. Wtórowała mu równie pijana matka 24-latki. W pewnym momencie zdenerwowana Małgorzata S. chciała uderzyć mężczyznę, ale ten chwycił jej rękę, wykręcił ją, a potem złapał ją dwoma rękami za szyję.
- Dusił mnie, a ja czułam że tracę oddech – zeznała potem kobieta.
Dlatego chwyciła leżący na stole nóż i odruchowo dźgnęła nim mężczyznę. Trafiła w serce. Kiedy zorientowała się, co się stało, próbowała tamować krew i natychmiast wezwała pogotowie. Na pomoc było już za późno.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strzegom.naszemiasto.pl Nasze Miasto