Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jaroszów: Plantacja marihuany zlikwidowana. "Plantatorzy" stanęli przed sądem

Agnieszka Gryc
Oskarżeni o uprawę marihuany w Jaroszowie stanęli przed sądem
Oskarżeni o uprawę marihuany w Jaroszowie stanęli przed sądem Ag
Pięciu młodych mężczyzn ze Strzegomia, Jeleniej Góry i Legnicy stanęło przed sądem w Świdnicy. Oskarżeni są o hodowanie i przetwarzanie konopi indyjskich. Chodzi o zlikwidowaną w czerwcu, w Jaroszowie, plantację marihuany.

Przed Sądem Okręgowym w Świdnicy rozpoczął się proces oskarżonych o hodowlę i przetwarzanie konopii indyjskich w jednym z budynków gospodarczych na terenie Jaroszowa. Po pierwszej rozprawie wciąż pozostaje wiele niewiadomych.

Do udziału w całej sprawie nie przyznaje się 34-letni Rafał B. z Jeleniej Góry. Potwierdza to także trójka oskarżonych. Ale mężczyznę obciążają zeznania 29-letniego strzegomianina, Michała G. Który twierdzi, że jeleniogórzanin bywał w Jaroszowie na plantacji marihuany. – Znam tylko Michała L. to mój znajomy. Przywoziłem mu do Strzegomia telewizor, który ode mnie pożyczał – wyjaśniał Rafał B. Z zeznań jego oraz pozostałych oskarżonych wynika, że to był jedyny raz, kiedy mężczyzna widział się z nimi.

W jednym oskarżeni są zgodni. To dwaj strzegomianie, Michał G. oraz Michał L. byli prowodyrami całej sytuacji.
Ale na tym ich wspólne zeznania się kończą. – Jesteśmy kolegami z podwórka, znamy się od dzieciństwa, nawet nasze mamy się kolegowały – mówił w czwartek, 25 września w sądzie, Michał L. Podkreślał, że pomysł był wspólny. – Najpierw myśleliśmy o jakimś biznesie samochodowym, ale się zbytnio na tym nie znamy – mówił Michał L.

Założenie plantacji marihuany wydało się im najodpowiedniejsze. Michał G. dysponował budynkiem gospodarczym w Jaroszowie. Cały dół wynajmował dwóm kamieniarzom, piętro pozostawało wolne. Ale mężczyzna przedstawia nieco inną wersję. – To Michał L. przyszedł do mnie z propozycją wynajęcia pomieszczeń. Ja potrzebowałem kasy na spłatę kredytu, ale nie wiedziałem na początku nic o plantacji – wyjaśniał strzegomianin.

Michał G. podkreślał, że potem chciał zrezygnować z nielegalnego biznesu, ale bał się, że jego „koledzy” zrobią jemu i jego rodzinie krzywdę.Strzegomianie nie mieli pojęcia, jak się rośliny uprawia. O pomoc poprosili więc Pawła S. z Legnicy.– Paweł pracował w Holandii przy uprawie marihuany – zeznawał przed sądem Michał L.
Po nasiona, ziemię i cały osprzęt mężczyźni jeździli do Czech. W pomieszczeniach gospodarczych stworzyli sporych rozmiarów plantację.

Przekonują w świdnickim sądzie, że w większości to Michał G., Michał L. i Paweł S. doglądali roślin.
Trzeci z oskarżonych strzegomian pojawił się na plantacji dopiero trzy tygodnie przed aresztowaniem. Paweł W. wrócił wówczas z Anglii, tam dziewięć miesięcy przebywał w więzieniu.
– To mój przyjaciel z dzieciństwa. Kiedy wrócił okazało się, że babcia wyrzuciła go z domu, zamieszkał więc u mnie, a że nie chciał zostawać sam na noc z moją narzeczoną, to zabrałem go na plantację. On z nas miał z tym wszystkim najmniej wspólnego – zaznaczał Michał L.

Dwa dni przed zatrzymaniem oskarżeni zorientowali się, że śledzi ich policja. To wówczas padł pomysł, by w razie „wpadki” całą plantację spalić. Tu także pojawiają się rozbieżności w zeznaniach oskarżonych. – Taki był plan. Spalić wszystko, żeby z plantacji nic nie zostało – tłumaczył Michał G.
Mężczyzna przyznaje się także do tego, że to on kupił na stacji paliwo i to on podczas wejścia do budynku policji podpalił plantację. – Ktoś krzyknął, że to CBŚ. Zrobił się chaos, a że ja stałem najbliżej kanistra, to wywróciłem go i rzuciłem zapałkę – opowiadał Michał G.

Większość oskarżonych przyznaje się do zarzucanych im czynów dotyczących hodowli marihuany. Do jej przetwarzania już niekoniecznie. Jak twierdzą, tylko ścinali spleśniałe szyszki roślin. – Pleśń zaatakowała część roślin, chcieliśmy je oddzielić od reszty, żeby pozostałe nie zachorowały – zeznawał Rafał W.
Jak wyliczyli oskarżeni, cały interes miał im przynieść spore zyski. – Na czysto planowaliśmy zarobić około 120 tys. zł. Z czego ja z Michałem G. mieliśmy wziąć po 30-40 tys. zł, a Paweł S. 25-30 tys. zł – zeznawał Michał L. Na przygotowanie całej plantacji natomiast „wyłożyli” ok. 40 tys. zł. Koszty po części pokryli Michał L. i Michał G.
W całej sprawie pada jeszcze jedno nazwisko - Robert K. z Jeleniej Góry. – Pożyczałem od niego pieniądze, ale on nie miał ze sprawą nic wspólnego – zeznawał strzegomianin, Michał L. Mężczyzna jest obecnie poszukiwany listem gończym.

Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 23 października.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strzegom.naszemiasto.pl Nasze Miasto